I
Zdjęcie z pokoju hotelowego może oznaczać tylko jedno. Kolejny surfing. 7 lat temu na 365 dni w roku, 202 z nich spędziłem w przydrożnych motelach. Pozbyłem się wszystkich przyzwyczajeń. Nikt i nic nie przyklejało się do mojej skóry. Jedyny ciężar, jaki teraz czuję, to kac po wczorajszej nocy, której nawet nie pamiętam. Co się stanie, jeśli zamówię tej dziewczynie drinka, przysiądę się i powiem, że szukałem jej cały wieczór chociaż kompletnie się nie znamy? Nowa historia… skończy się po staremu.
II
Dobrze, że przynajmniej świeci słońce. Co ja mówię, praży! I pomyśleć, że jeszcze wczoraj miałam poukładane życie. Pies, chłopak, dom. Tak, tak, kolejność się zgadza. Bardziej tęsknić będę za Edmundem, moim Border Collie, który towarzyszył mi przez ostatnie 10 lat nieciekawego życia, niż za Damianem, którego jedyną prawdziwą zaletą było to, że zawsze wstawał przede mną i parzył kawę. 47 nieodebranych połączeń. Czy on naprawdę myśli, że do niego wrócę? Jedyne, czego mi teraz brakuje, to zimny drink.
III
Już mi się nie wywinie. I pomyśleć, że za jej zatrzymanie dają 100 000 funtów. Taka niepozorna, a swoje za uszami ma. Przemyt broni, dwa napady na bank, jedno zabójstwo. W mojej ocenie przypadkowe, ale to teraz nie ma najmniejszego znaczenia. Zejdę na dół, wyciągnę broń, wymierzę do niej i w razie gdyby chciała stawiać opór, postrzelę.
IV
Boże, jak ja jej nienawidzę. To był jej pomysł, żeby tu przyjechać. Niby żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, zastanowić się co dalej? Jak to, co dalej? Nic, nic się nie zmieni! Leży sobie jak jakaś królowa, smaży w słońcu, a ja na „home office” od 7:00 do 16:00, bo kto na to zarobi? Za godzinę wróci do pokoju nie po to, aby zapytać, jak się mam, lecz po nowy ręcznik i żebym jej plecy nasmarował. Moje życie w pigułce od 15 lat.